Było warto. Czasem wyłączając film czuję się jakbym stracił 20 min swojego zycia (na szczęscie do 20 zminimalizowałem straty). Teraz tak sie nie czułem. To było dobre 100 (albo cos w tyc okolicach) minut. Ba, to było cholernie dobre 100 minut. Żadnego naciagania i walenia ściemy, 100% natura. Praca gdzie szef gnoi pracownika, super zapowiadający się związek okazujący się syfem, obrzydliwy wąsik, na który nie możesz patrzec rano w lustrze i mały gnojek w czerwonej kurteczce zawalający cały życiorys. Siedzę, ogladam i myślę sobie "Cholera, ja to znam, tak czułem sie wczoraj, a tak miesiąc temu". Żadnego cukierkowego słodzenia jak jest pięknie i cudownie. Ale ostatecznie otrzymujemy na głowe koronę, papierową, ale koronę. W moim barze wsród znajomych jestem królem. Trace nadzieje, na szczęscie, ale pojawia się ona. Co z tego, ze nie jest Salma Hayek, jest cudowna. Kurde, warto żyć. Mimo, ze czasem świat cuchnie jest cudowny. Uwielbiam ten film. Od dziś go uwielbiam. Dycha jak złoto. 10/10